Niemal cały rok w biegu, w pośpiechu, w napięciu... I ten ostatni dzień roku podobny do pozostałych, w niedoczasie ciągłym, w sprawach...
sobota, 31 grudnia 2011
niedziela, 11 grudnia 2011
Niedzielny wieczór
Pod powiekami rozsłonecznione popołudniowe widoki wzdłuż drogi krajowej nr 7. Uszy rozpieszczane łagodnością muzycznych wyborów Marcina Kydryńskiego. Ciało zanurzone w wanilii. I jeszcze sorbet cytrynowy, dziwne owoce czegoś nieznanego w czekoladzie, pół kieliszka wytrawnego wina i herbata rumiankowa. Kocica podsypia na brzegu wanny... Absolutna harmonia niedzielnego wieczoru.
piątek, 11 listopada 2011
Ukojenie
Pierwszy, od bardzo długiego czasu, dzień kiedy wszystko jest tak, jak być powinno. Nic się zmieniło w tym co dokoła, ale zmieniło się we mnie.
Uzdrawiająca moc sprzątania i gotowania. Dom pachnie domem, w sercu spokój, w głowie cisza, a w tle mruczy cichutko najnowsza "Siesta".
sobota, 22 października 2011
Pachnie słodko, weekendowo i jesiennie
Gruszka, imbir, cynamon, miód... Muffiny wyjęłam z piekarnika :-) A do tego mocna, czarna herbata. I gra planszowa. Idealny sobotni wieczór w babskim, bardzo miłym towarzystwie :-)
wtorek, 27 września 2011
Zasmutkowanie...
"– JAK SIĘ NAZYWA TO UCZUCIE W GŁOWIE, UCZUCIE TĘSKNEGO ŻALU, ŻE RZECZY SĄ TAKIE, JAKIE NAJWYRAŹNIEJ SĄ?
– Chyba smutek, panie. A teraz...
– JESTEM ZASMUTKOWANY." (Terry Pratchett. Mort)
– Chyba smutek, panie. A teraz...
– JESTEM ZASMUTKOWANY." (Terry Pratchett. Mort)
Jestem zasmutkowana...
środa, 21 września 2011
wtorek, 9 sierpnia 2011
Daleko i blisko do siebie
Ulubiony jedzie Daleko, a za moment Jeszcze Dalej... Przez następny miesiąc nasze drogi przetną się dwa razy, ale jedynie w przestrzeni bo w czasie i okolicznościach się rozmijamy. Czy z tą samą muzyką i tymi samymi audiobookami na Ipodach będzie nam bliżej do siebie?
Wybieram płyty i książki, zgrywam... Czułości tyle w to wkładam... Już tęsknię...
czwartek, 28 lipca 2011
Jutro...
Jutro. Jutro. Jutro... Ma być las, ma być cisza, ma być taras. I nie będziemy się nigdzie spieszyć... Jak ja się cieszę :-)
I tylko jeszcze spakować się trzeba (jak zwykle za dużo i jak zwykle na ostatnią chwilę) i przespać noc, rano do pracy na moment wejść i pozamykać sprawy. A potem zrobić sobie mocnej herbaty i pijąc powolutku poczekać aż Ulubiony przyjedzie i zabierze w zieloność.
I tylko jeszcze spakować się trzeba (jak zwykle za dużo i jak zwykle na ostatnią chwilę) i przespać noc, rano do pracy na moment wejść i pozamykać sprawy. A potem zrobić sobie mocnej herbaty i pijąc powolutku poczekać aż Ulubiony przyjedzie i zabierze w zieloność.
środa, 20 lipca 2011
To co ważne
Sterta książek do przeczytania wcale nie maleje, na liście "must" co rusz pojawiają się nowe pozycje. Zaległości filmowych coraz więcej. Od planów spotkań "na kawę", "na dobre jedzonko", "na pogadanie" w kalendarzu gęsto. Muzyka wpada w ucho gdzieś w drodze i pomiędzy. A w Ipodzie podcastów na tydzień słuchania bez przerwy... I jeszcze życie codzienne, rozmowy, gotowanie, praca...
Żyję odruchowo i bezrefleksyjnie, przestałam odróżniać to czego mi trzeba od tego, co pojawia się w formie natrętnego chcenia i przymusu.
Tryb wakacyjny czas włączyć... Cisza i tylko to, ważne. A ważne są chmury na niebie, mruczenie kocicy, gotowanie obiadu z Ulubionym, Bach, rozmowa z mamą, hamak z widokiem na zieleń, poranna droga do pracy przez pusty park, karmelowe lody z morską solą...
Żyję odruchowo i bezrefleksyjnie, przestałam odróżniać to czego mi trzeba od tego, co pojawia się w formie natrętnego chcenia i przymusu.
Tryb wakacyjny czas włączyć... Cisza i tylko to, ważne. A ważne są chmury na niebie, mruczenie kocicy, gotowanie obiadu z Ulubionym, Bach, rozmowa z mamą, hamak z widokiem na zieleń, poranna droga do pracy przez pusty park, karmelowe lody z morską solą...
wtorek, 12 lipca 2011
Weekend w rodzinnym domu
Pobujałam się w hamaku, pogapiłam w zieleń, wygłaskalam psa, pogadałam z mamą, zjadłam ulubioną zupę, posłuchałam cykania świerszczy... Zatrzymałam się w biegu i byłam tylko tu i tylko teraz...
poniedziałek, 27 czerwca 2011
Światełko na drogę ostatnią zapaliłam...
Maciej Zembaty, głos, który głaszcze... Teraz zostały nagrania i smutek...
niedziela, 26 czerwca 2011
Perfekcyjna Pani Domu
Mam ściereczkę zieloną (do szyb), białą i niebieską (łazienkowe), pomarańczową (do różnych takich trudniejszych przypadków), żółtą i fioletową (do wszystkiego) i teraz będę się spełniać w roli Perfekcyjnej Posiadaczki Magicznych Ściereczek :-).
poniedziałek, 13 czerwca 2011
Czereśniowy brak umiarkowania
Truskawki, fasolka, kalarepka, nawet młode ziemniaki z koperkiem... Nic się teraz nie liczy. Są ukochane czereśnie, więc jem i jem i jem o każdej porze dnia (w nocy nie jem, bo do nocy zapasu czereśni nie starcza, a w sklepach nocnych co najwyżej czereśniówkę mogę kupić). Taka sezonowa namiętność, której z rozkoszą ulegam produkując kilogramy pestek i ogonków :-)
piątek, 20 maja 2011
Wakacyjnie
Wczoraj zapach skoszonej trawy i przedwieczór spędzony w parku, na ławce, z książką...
Dzisiaj śpiew wilgi o świcie...
Jutro... Kto wie?
sobota, 23 kwietnia 2011
poniedziałek, 14 marca 2011
Pomiędzy
Lubię ten czas i przestrzeń pomiędzy punktem A i punktem B, kiedy "tutaj" niespiesznie zamienia się miejscem z "tam".
piątek, 4 lutego 2011
Zrobiło się trudno...
Daleko mi do siebie. Opancerzyłam się, schowałam głęboko... Teraz przyglądam się temu z oddalenia i próbuję sobą się zaopiekować. Mądrze zaopiekować. Jutro będzie lepiej.
sobota, 29 stycznia 2011
Niedzielny poranek...
Niespieszność niedzielnego poranka. Stacey Kent mruczy w tle, mocna herbata w kubku pachnie różami i wanilią, w zaokiennym parku jakiś pies całym sobą wyskakuje radość ze spaceru. Niebo takie pastelowe i miękko-szare. Blisko mi do siebie...
sobota, 15 stycznia 2011
Sobie choruję...
Złapało mnie przeziębienie. Dałam się złapać przeziębieniu. Albo, co najbardziej prawdopodobne, złapałam przeziębienie.
A jak już opadła gorączka i wyszłam z łóżka, to zaczęłam się zastanawiać po co mi ta choroba była. Czemu w ten sposób musiałam się zatrzymać, na co miałam zwrócić uwagę, co ignoruję tak skutecznie, że dopiero choroba z podwójną dawką antybiotyku może mi na to otworzyć oczy?
A jak już opadła gorączka i wyszłam z łóżka, to zaczęłam się zastanawiać po co mi ta choroba była. Czemu w ten sposób musiałam się zatrzymać, na co miałam zwrócić uwagę, co ignoruję tak skutecznie, że dopiero choroba z podwójną dawką antybiotyku może mi na to otworzyć oczy?
Subskrybuj:
Posty (Atom)