poniedziałek, 11 października 2010

Mój początek jesieni

Pierwsze pojawiają się myśli o zmianie koloru, zieleń już nie pasuje, żółty jest zbyt jaskrawy. Najwłaściwsze wydają się wszystkie ciemniejsze odcienie czerwieni i pomarańczowy. Dom przybiera ciepłe, jesienne barwy, otula się kocykiem ze szkockiej wełny, podwaja liczbę poduszek na kanapie i rozświetla światłem świec.

Później szafka z herbatami zaczyna być za mała by pomieścić nowe smaki i aromaty. Karmel, rum, wiśnia... 

Na półce z przyprawami w pierwszym rządku stają te potrzebne do zrobienia czekolady na gorąco: kardamon, cynamon, wanilia, goździki, chilli. 

Stos książek "do przeczytania" rośnie i pączkuje. 

Za oknem świat coraz bardziej mglisty i coraz bardziej bezlistny.

Aż wreszcie przychodzi dzień, w którym dla mnie zaczyna się prawdziwa jesień. Dzień gotowania ZUPY. Zupy gęstej, gorącej, pachnącej...  W tym roku jesień zaczęła się pysznym krupnikiem :-).

 


 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz