poniedziałek, 25 października 2010

Rabunek w biały dzień

Jarzębina przed moim oknem została w ciągu kilku godzin niemal doszczętnie ogołocona z czerwonych koralików. Zrobiłam rabusiom zdjęcia, a potem w Internecie znalazłam winowajców - to było stado kwiczołów :-)

sobota, 23 października 2010

Sobota

Moja ukochana pora roku w najbardziej kolorowej odsłonie. Oglądam ją zza szyby unieruchomiona jakąś infekcją gardła w domu. Chociaż może urwę się na jakieś wagary, nikt mnie dzisiaj nie pilnuje, Ulubiony M. w pracy na drugim końcu Polski, mama też już dzwoniła sprawdzić jak się czuję, czy leki wzięłam i czy na pewno mam co jeść :-). Opatulę się mocno i pójdę na krótki spacerek, naładuję akumulatorki słońcem, szelestem liści i kolorystycznym szaleństwem parku. A teraz kubek mocnej herbaty i suszone mango, które znalazłam dzisiaj zachomikowane w głębi jednej z kuchennych szafek i nowa płyta SDM.

poniedziałek, 11 października 2010

Mój początek jesieni

Pierwsze pojawiają się myśli o zmianie koloru, zieleń już nie pasuje, żółty jest zbyt jaskrawy. Najwłaściwsze wydają się wszystkie ciemniejsze odcienie czerwieni i pomarańczowy. Dom przybiera ciepłe, jesienne barwy, otula się kocykiem ze szkockiej wełny, podwaja liczbę poduszek na kanapie i rozświetla światłem świec.

Później szafka z herbatami zaczyna być za mała by pomieścić nowe smaki i aromaty. Karmel, rum, wiśnia... 

Na półce z przyprawami w pierwszym rządku stają te potrzebne do zrobienia czekolady na gorąco: kardamon, cynamon, wanilia, goździki, chilli. 

Stos książek "do przeczytania" rośnie i pączkuje. 

Za oknem świat coraz bardziej mglisty i coraz bardziej bezlistny.

Aż wreszcie przychodzi dzień, w którym dla mnie zaczyna się prawdziwa jesień. Dzień gotowania ZUPY. Zupy gęstej, gorącej, pachnącej...  W tym roku jesień zaczęła się pysznym krupnikiem :-).